Mały Książę: Stwórz mi planetę! - kafelkowy pasjans, czy może coś więcej? Recenzja

Mały Książę Stwórz mi planetę! - gra kafelkowa dla całej rodziny

Mały Książę jest lekturą, której większości nie trzeba przedstawiać. Chyba każdy nawet jeżeli nie czytał tej książki to przynajmniej o niej słyszał. Krótka powieść autorstwa Antoine'a de Saint-Exupery'ego doczekała się już licznych ekranizacji, a także gier. Dziś przybliżę Wam właśnie grę na podstawie książki.

Mały Książę Stwórz mi planetę! bo o niej mowa to pozycja, o której istnieniu jak się dowiedziałem to natychmiast trafiła na listę pozycji do nabycia. Nie chodziło o mechanikę gry, czy jej recenzje, ale o fakt, że moja żona uwielbia Małego Księcia. Prędzej czy później tę pozycję musiała dostać w prezencie. Okazja się natrafiła i pod choinkę zawędrował egzemplarz gry, pozornie będącej prostą układanką dla dzieci.

Właśnie, patrząc na okładkę nie idzie się oprzeć wrażeniu, że mamy do czynienia z gierką dla dzieci. Układanie planety z kafelków z narysowanymi zwierzątkami, gwiazdeczkami i tym podobnymi cudami. Cóż, ostatnio kilka gier mnie zaskoczyło, więc może Mały Książę Stwórz mi planetę! też ma do zaoferowania coś więcej niż tylko kafelkowy pasjans?

Mały Książę Stwórz mi planetę! - czym jest ta gra?

Jak wspomniałem wyżej Mały Książę Stwórz mi planetę! to gra kafelkowa. Gracze w dużym skrócie wybierają kafelki i budują z nich jak najlepszą planetę dla Małego Księcia. Oto cała rozgrywka. Wygląda to wręcz banalnie, ale pozory mogą często bardzo mylić.

Za stworzenie tej gry odpowiadają Antoine Bauza oraz Bruno Cathala, czyli weterani gier planszowych. Ten fakt powinien dać do myślenia, ponieważ panowie odpowiadają między innymi za serię 7 Cudów Świata. Faktycznie kunszt projektantów widać już po zapoznaniu się z krótką instrukcją. Zasady rozgrywki są niezwykle banalne, ale kilka ważnych zasad sprawia, że układanie kafelków daje niesamowitą satysfakcję.

W czasie zabawy trzeba ułożyć planetę składającą się z 16 kafelków. Cztery z nich nie zawierają powierzchni globu, ale postaci znane z kart książek. Te persony nie są tylko ozdobą, ale każda z nich wprowadza inne zasady punktowania. Tak, w czasie rozgrywki odkrywamy za co będziemy punktowali i w efekcie niemal każda rozgrywka może być inna. Jednak o tym nieco później. Najpierw sprawdźmy, co znajdziemy w pudełku.

Zawartość pudełka i jakość wykonania Małego Księcia

Mały Książę Stwórz mi planetę! mieści się w niewielkim pudełku, które będzie można swobodnie wrzucić do plecaka i zabrać na jakiś wypad w plener. To mogłoby być nieco mniejsze, ale formatu kieszonkowego i tak by nie osiągnęło, więc jest dobrze. Tym bardziej, że w środku znajduje się bardzo dobrze zorganizowana wypraska na kafelki oraz żetony graczy.

Wróćmy jednak do pudełka, ponieważ to wita nas grafikami nawiązującymi do książkowego oryginału. Opakowanie przykuwa uwagę i pokazuje, że możemy mieć do czynienia z czymś ciekawym. Zasadniczo grafika od razu łapie za serca fanów książki, a do tego zdradza co będziemy robić w grze. Warto też nadmienić, że tył pudełka pełni rolę toru punktowania, na którym wykorzystamy wspomniane żetony graczy.

Pudełko oraz wypraska zostały wykonane fantastycznie i nie można się do niczego przyczepić. To samo można powiedzieć o kafelkach. Płytki z tektury są dość spore i mają na sobie atrakcyjne grafiki z pudełka. Ten styl graficzny nie musi się podobać każdemu, ale fani Małego Księcia będą wniebowzięci. Kafelki wykonano z dobrej jakości tektury i zdają się być bardzo solidne. Jednak mam wrażenie, że przez ciemno-niebieskie tła szybko będzie widać uszczerbki na krawędziach.

Jak się gra w Małego Księcia Stwórz mi planetę!?

Tu przechodzimy do tego, czym Mały Książę Stwórz mi planetę! zachwyca. Projektanci zadbali o prostą, ale niezwykłą mechanikę rozgrywki. Zacznijmy od podstaw. W zależności od ilości graczy układamy cztery stosy z odpowiednią ilością kafelków. Kartoniki dzielą się na płytki wnętrza planety, krawędzi wznoszących i opadających oraz postaci.

Zadaniem gracza jest budowa planety ze wspomnianych płytek. Każdy glob będzie się składał z czterech płytek wnętrza planety, czterech płytek krawędzi wznoszących i czterech opadających. Całość dopełnią narożne płytki postaci. W czym więc tkwi prawdziwa magia?

Zacznijmy od doboru płytek. Pierwszy gracz wybiera stos, z którego chce dołożyć płytkę i wykłada z niego na stół tyle kafelków ilu jest graczy. Następnie bierze spośród wyłożonych płytek tę, która go interesuje. W większości gier następny byłby gracz po lewej stronie. Tymczasem pierwszy gracz może przeanalizować sytuacje na stole i wskazać osobę, która ma dociągać kafel jako następna. Kolejny gracz wybiera kafel i wskazuje następnego. Tak, aż wszystkie kafelki wyłożone przez pierwszego gracza znikną. Ostatnia osoba dobierająca płytkę staje się pierwszym graczem. Taka metoda wyznaczania kolejności graczy wprowadza sporą dozę taktyki i kombinowania nad stołem. Trzeba mieć jednak na uwadze, że osoby lubiące strzelać focha o byle co, mogą tupnąć, fuknąć i zepsuć wieczór narzekaniem, bo został im na stole trzeci baobab.

O co chodzi z tym baobabem? Jak zapewniła mnie żona baobab w książce faktycznie mógł korzeniami roztrzaskać planetę. Cóż, Małego Księcia kiedyś czytałem, ale było to lata temu i inne informacje dawno wyparły wiedzę na temat fabuły z mojej głowy. Wracając do baobabów, te mogą rozsadzić naszą planetę, jeżeli dołożymy do niej kafel z trzecim drzewem. Po takim ruchu musimy obrócić wszystkie płytki z baobabami na pustą stronę. Szczęśliwie znajdą się kafelki dające nam punkty za te opustoszałe pola na planecie.

Kafle postaci to kolejny element ubarwiający rozgrywkę. W czasie zabawy będziemy dobierali płytki przyjaciół Księcia. Te postaci dają punkty za spełnienie konkretnych warunków. Mogą to być punkty za odpowiednią ilość zwierząt, bądź gatunków, czy gwiazd na niebie. Praktycznie za każdym razem rozgrywka ułoży nam się inaczej i w czasie kolejnych rund warunki rozgrywki będą nam się zmieniać w zależności jakie postaci dołożymy do swojej planety.

Tworząc mały glob musimy zwracać uwagę na wiele rzeczy. Trzeba zbierać zwierzęta i przedmioty dające nam punkty, ale równocześnie musimy uważać, aby nie zgarnąć trzech baobabów. Jakby tego było mało mamy jeszcze na niektórych kafelkach wulkany i na koniec właściciel planety z największą ilością aktywnych wulkanów odejmuje sobie punkty w ilości równej ilości wulkanów.

Blefowanie w trybie dwuosobowym

Mały Książę Stwórz mi planetę! ma jeszcze jedną dużą zaletę. Grając w dwie osoby rozgrywkę uzupełnia mechanika blefu. Pierwszy gracz dobiera ze stosu nie dwie, ale trzy płytki. Przegląda je i wykłada na stół, ale jedną rewersem do góry. Dobór płytek zaczyna drugi gracz. Musi on rozgryźć, czy jego rywal ukrył cenną płytkę czy też mało atrakcyjną.

Czy Mały Książę Stwórz mi planetę! ma klimat?

Osobiście ciężko mi powiedzieć, jak bardzo gra odnosi się do książki, ale moja małżonka jest zachwycona. Wygląda więc na to, że ilustracje, temat, a także rzeczy za które punktujemy są mocno osadzone w książkowej historii.

Z mojego punktu widzenia Mały Książę Stwórz mi planetę! to bardzo przyjemna układanka z zaskakująco wciągającą rozgrywką. Ciężko tu powiedzieć, że klimat budowy planety wylewa się ze stołu. Mimo to jest naprawdę przyjemnie.

Komu polecam grę Mały Książę Stwórz mi planetę!?

Jeżeli jesteście fanami książkowego pierwowzoru. W swoim domu macie poduszki, obrazy i koszulki z motywami z Małego Księcia to właśnie nadszedł moment, aby odpalić stronę dowolnego sklepu z planszówkami i zamówić swój egzemplarz gry.

To pozycja, którą fani Małego Księcia muszą mieć. Nie ważne ile mają lat i czy grają w planszówki. Zasady są banalne, a zabawa wciągnie każdego nawet jeżeli całe życie stronił od gier towarzyskich.

Co z innymi graczami? Mały Książę Stwórz mi planetę! to bardzo ciekawy filerek mogący dobrze rozpocząć planszówkowy wieczór. Zasady gry ogarną wszyscy, a interakcja między graczami jest kwintesencją towarzyskiej gry. Co prawda nie musimy się komunikować z innymi graczami, nie wpływamy bezpośrednio na ich planety, ale mimo wszystko forma wyznaczania kolejności wprowadza ciekawe interakcje. Małe przysługi i większe złośliwostki pozwalają rozruszać towarzystwo przed cięższym tytułem.

Z pewnością nie polecam grania w Małego Księcia Stwórz mi planetę! z osobami, które łatwo się obrażają. Nikt nie chce sobie zepsuć wieczoru oglądaniem obrażalskich furiatów drących szaty przez trzeciego baobaba rozsadzającego ich planetę. Jeżeli macie w towarzystwie osobę ciężko znoszącą takie drobiazgi to zdecydowanie nie siadajcie z nią do Małego Księcia. Taka osoba może doznać nieodwracalnych uszczerbków na zdrowiu po pewnych zagraniach. Bo przecież, jak to że została wybrana ostatnia do dobierania kafla... Pewnie każdy zna kogoś takiego.

Mały Książę Stwórz mi planetę! trafił do naszego domu tylko dlatego, że żona uwielbia książkowy pierwowzór. Cieszę się, że tak się stało, ponieważ ta gra to naprawdę interesująca i wciągająca pozycja. Proste zasady i zawartość pudełka sugerowały banalną układankę, a tak naprawdę mamy do czynienia z całkiem wciągającą pozycją.

Dużą zaletą gry jest też to, że można same kafelki spakować do woreczków strunowych i zabrać w plener bez pudełka. Zajmą one bardzo mało miejsca, a dostarczą sporo zabawy.